In ascolto tramite Spotify In ascolto tramite YouTube
Passa al video di YouTube

Caricamento del lettore...

Esegui lo scrobbling da Spotify?

Collega il tuo account Spotify a quello di Last.fm ed esegui lo scrobbling di tutto quello che ascolti, da qualsiasi app di Spotify su qualsiasi dispositivo o piattaforma.

Collega a Spotify

Elimina

Non vuoi vedere annunci? Effettua l'upgrade

dredg @ Stodoła

Fri 23 Oct - dredg, California Stories Uncovered, Judgement Day

Jeśli chodzi o dredgów, to z mojej strony nie było chwili wahania czy wybrać się na ich koncert. Wszak, gdyby uznać statystyki lasta za słuszną miarę fascynacji muzyką danego zespołu (a w moim przypadku jest tak w istocie), to nie mogło być żadnych wątpliwości. No i mógłbym nawet sobie życzyć jednego z tzw. koncertów życia w tym wypadku. No, po cichu właśnie na to liczyłem, ale tak dość nieśmiało, co by się nie zawieść za bardzo w razie czego.

Ale jak zwykle po kolei: najpierw, bodaj parę minut po wpół do 20, zaczęli panowie z dalekiej tczewskiej Kalifornii, znów próbowali odkryć tamtejsze stories, czy coś.. Skoro byłem na ich koncercie nie dalej jak parę tygodni temu, to wiedziałem czego się spodziewać, no i nie spodziewałem się niczego zachwycającego. Jak zwykle fajnie było usłyszeć Red, ale nic poza tym, prawdę mówiąc. No niestety California Stories Uncovered już mnie wcale nie chwytają za serce, jakoś niczego nowego w tej muzyce nie jestem w stanie się doszukać.

Po CSU przyszła pora na Judgement Day, tyle o nich wiedziałem, że grają na smykach, w składzie skrzypce+wiolonczela+perkusja. Spodziewałem się, że pewnie będzie nuda, a występ do odnotowania co najwyżej jako kolejna ciekawostka. Pierwszy track nie zrobił potężnego wrażenia, prawdę mówiąc, żadnego nie zrobił. Ale, jak to często bywa, po pierwszym przyszła kolej na drugi. I tu zaczęły się dziać, zaczęły dziać się… rzeczy! Ogień! Nie za bardzo wiem jak określić ten typ muzyki, w każdym razie było ciężko, szybko, widowiskowo, zaskakująco, wszystko to na plus, zaznaczam. Przesterowane skrzypce i wiolonczela, kto by pomyślał, hih. Uwagę zwróciły też ciekawe struktury metryczne, kolejny plus.
Pomiędzy typowymi utworami panowie smyczkowi zagrali sami, we dwójkę, jeden track, z typu tych, które, jak powiedzieli, grali kiedyś on street corners. Bez agresywnej perkusji, ale pazur i tak był konkretny.
Ciekawy motyw pod koniec, gdy pan skrzypek odpalił efekt smyczkowy brzmiący niemal jak gitara i takiegoż typu solo zagrał.
Całość trwała chyba coś około trzech kwadransów, nieistotne, muszę przyznać, że naprawdę zachwycili mnie i chyba nie tylko mnie, cała zgromadzona publika nagrodziła ich występ gromkimi brawami.
Nie słyszałem (o) Judgement Day wcześniej, wcale, choć na majspejsie ponoć mają jakieś tracki - ale mniemam, że to zupełnie inaczej brzmi, w każdym bądź razie na żywo sprawdzają się w 100%, jak nie więcej.
Zatem, jeśli jakimś cudem będą gdzieś grać swój własny koncert w małym klubiku, czy coś takiego - polecam się wybrać! Judgement Day, warto zapamiętać.
No i wyszło na to, że poprzeczka przed gwiazdą wieczoru została ustawiona dość wysoko, powiedzmy sobie szczerze.

20 minut po 21 wyłonili się panowie dredżowcy, no i w tym momencie, przyznaję, zacząłem się jarać na myśl, że zaraz będą grać.
Niestety na początku ewidentnie borykali się z problemami technicznymi, bo chyba fakt, że np. nie było słychać gitary w ogóle nie był zdarzeniem zamierzonym.. to mnie trochę zmartwiło, przyznam, zamiast od początku się zatopić w muzyce, musiałem patrzeć i zastanawiać się, jak bardzo pan gitarzysta jest w tym momencie zły. No ale jakoś tam się ułożyło w końcu, grają.
Specjalnie unikałem zapoznawania się z setlistą, niech mnie zaskoczą, czy coś. Ciekawy pomysł obrali jeśli chodzi o tę kwestię (setlisty, nie zaskoczenia), najpierw parę tracków z najnowszego albumu, później parę z Catch Without Arms no i wreszcie kompozycje z El Cielo, że chronologia. Czego więcej oczekiwać? No jak to czego - nie skończyła się wyliczanka, gdzie Leitmotif? No właśnie, generalnie nigdzie. Nie będę tu strzelał fochów z tego powodu, wszak i tak zagrali by co najwyżej Yatahaze czy też w porywach litości Symbol Song. Wiadomo, gdyby padł Symbol Song+Movement pierwszy, a do tego Lechium, to bym zjechał tam pewnie. Ale nie spodziewałem się tego wcale, więc nie mam za złe. Po prostu trochę szkoda że z pierwszego LP nie pojawiło się kompletnie NIC.
W sumie materiał z dwóch najnowszych płyt jest co najwyżej dobry, więc nie było za wiele momentów w pierwszej części koncertu, które powaliłyby mnie na kolana. Instrumentale wyszły bardzo ładnie, tego się miło słuchało. Nie można tu też nie wspomnieć o tym, że w kilku utworach dredżów wspomogli panowie dżadżmentdejsi, co zdecydowanie dodało smaku utworom.
No ale jak Same Ol' Road podali, to zacząłem się ostro rajcować. Piękna sprawa z Triangle, czego chcieć więcej, pomyślałem? Przypomniało mi się, że jak to "czego"? Skoro El Cielo jest najlepszym albumem dredga, no to najlepszym trackiem wypadałoby określić The Canyon Behind Her - jak zaczęli ten utwór to nogi się pode mną ugięły, nic nie poradzę.
Kolejny ciekawy patent: podczas ostatniego tracka pan Gavin już skończył śpiewać i jął podbierać części zestawu perkusyjnego swego współgrajka, a to skubaniec. Tak go obrobili, że został z samym kibordem w końcu. Zaśpiewano jeszcze Cartoon Showroom, bez perkusji ma się rozumieć, bo już jej nie było za bardzo na scenie, no i poszli. Trochę jasno dali tym samym do zrozumienia, że bisu nie będzie, przykro nam, bez perkusji nie pogramy przecież, sami widzicie jak jest.
Więc co? Setlista co najmniej zadowalająca, czyli koncert życia! Hm.. prawie. Niestety, nie byłbym sobą, gdybym nie narzekał, prawda? Więc przyczepię się do nagłośnienia, które, za przeproszeniem, nie kopało po dupie. A tak powinno być, dlaczego mi się wnętrzności nie trzęsły od basu? Jak, powiedzmy, wchodzi motyw po spokojnym intrze Kanionu, to co powinno się stać? Ściana dźwięku, która sprawia, że nie wiem przez chwilę gdzie jestem - tego oczekiwałem. A wyszło na to, że dopiero po chwili zorientowałem się, że to już nie jest ciche intro tylko hałas.
Zachowanie na scenie dredgów też nie było jakoś powalające, nie wątpię, że fajnie im jest jak grają, ale jakoś mnie nie przekonała ich prezencja, nie mówię, że była zła, ale nie było tego czegoś, co by spowodowało uśmiech na moich ustach.
Ale, żeby była jasność - ja nie mówię, że nie było dobrze, bo było. Tyle, że bym dał im tak 4/5 za ten występ. Judgement Day dostaje 5, to jednak coś tam oznacza.

Aha, no i warto wspomnieć o frekwencji: kiepska niestety. Dobrze było wybrać się na ten koncert dredga, bo następnego możemy już nie doczekać.

No i jeszcze o jednej rzeczy zapomniałem: merchandise. Zastanawiałem się, że może zaszaleję i kupię sobie cedeka. No ale przecież nie Pariaha, ja bym poprosił El Cielo. A tu co? Tylko najnowszą płytę przywieźli ze sobą. Nie wiem czy to jest normalne, w każdym razie szkoda, kto wie czy bym tych 6 dych nie poświęcił dla nich! No bo koszulki za 80 to trochę nie na moją kieszeń.

dredg setlist

Non vuoi vedere annunci? Effettua l'upgrade

API Calls