In ascolto tramite Spotify In ascolto tramite YouTube
Passa al video di YouTube

Caricamento del lettore...

Esegui lo scrobbling da Spotify?

Collega il tuo account Spotify a quello di Last.fm ed esegui lo scrobbling di tutto quello che ascolti, da qualsiasi app di Spotify su qualsiasi dispositivo o piattaforma.

Collega a Spotify

Elimina

Non vuoi vedere annunci? Effettua l'upgrade

"Lepiej umrzeć szybko niż wypalać się powoli", czyli o Nirvanie słów kilka

Czasem na tym świecie pojawia się ktoś, kto zmienia całkowicie sposób jego postrzegania, dokonuje wielkiej rewolucji, porusza dusze i serca ludzkie, staje prawie że bogiem… po czym szybko znika, pozostając już tylko wspomnieniem.

Taki był Kurt Cobain i jego Nirvana. Pojawili się znienacka i wstrząsnęli rynkiem muzycznym, stając się praktycznie z miejsca ikoną ówczesnego świata muzycznego. Zespół ten jeszcze za istnienia stał się kultowy, legendą, która jeszcze przez wiele lat będzie opowiadana.
Wszystko zaczęło się w drugiej połowie lat 80. w Hoquiam, w zachodniej części USA, Kurt Cobain i Chris Novoselic zakładają zespół, dając mu nazwę Nirvana (słowo to pochodzi z teologii buddyjskiej i oznacza ostateczne wyzwolenie).

Chłopaki grają brudny, prosty, post-punkowy rock nazwany później grungem. Ostre nieskomplikowane linie melodyczne i momentami wrzaskliwy wokal - taka była wraz z swoimi początkami ta kapela.
Ciężka i na pozór banalna, ale jakże ujmująca. Początkowo oprócz wymienionej dwójki w zespole był Jason Everman i Chad Channing, ale szybko opuścili szeregi, zaś na ich miejscu pojawił się Dave Grohl. W takim właśnie składzie grupa grała aż do rozpadu w 1994 roku.

Kapela podpisuje umowę z wytwórnia SubPop i z ich pomocą w '89 ukazuje się pierwsza długo grająca płyta - "Bleach". Na krążku tym znalazły się bardzo ostre (nie licząc "About A Girl" i "Love Buzz"), momentami wręcz metalowe nagrania. Mocna partia energii w głośnikach. Czuć w prawie każdym utworze garażowe brzmienie, nieczysty wokal, brzydkie gitarowe riffy i dziwaczne, niejednoznaczne teksty. Mnie w szczególności przypadły do gustu "Blew" (otwierający płytę hardcore'owy kawałek), wspomniane już "About a Girl" i "Downer", choć nie można zapomnieć o "Negative Creep" (uwielbiany przez samego Kurta). Longplay szybko znalazł się w centrum zainteresowania recenzentów i krytyków, pozwalając tym samym wypłynąć zespołowi na szerokie wody.

Chłopaki zmieniają wytwórnię na bardziej znaną i posiadającą większe środki: Geffen. Rozpoczyna się praca nad kolejną płytą. W '91 powstaje "Nevermind" - jedno z największych niepodważalnie dzieł w historii muzyki. Płyta zupełnie inna niż debiutancki krążek - z mocnego metalowo-grunge'owego grania wpadamy w pop-rockowe brzmienie. Kawałki mają wręcz niesamowite teksty. Płyta ta odniosła niezwykły sukces komercyjny, jest jedną z najlepiej sprzedających się nagrań w historii. Sukces ten zaskoczył tak samo wytwórnię, jak i samych muzyków. Kurt tłumaczył to łatwością, z jaką docierała do odbiorcy. Ludziom zafascynowanym pierwotnym brzmieniem Nirvany płyta niekoniecznie się podoba, jest łagodna, z dużą ilością ballad. Jak dla mnie jest to krążek pozbawiony jakichkolwiek wad, kawałki są albo świetne albo dobre, każdy utwór mógłby być promującym ją singlem. Wyśmienite, znane wszystkim "Smells like teen spirit", dziwne "Polly", melancholijne "Something in the way", żywe "Come as you are", przejmujące "Lithium" i cała reszta, dzięki której każdy zna tę kapelę. Niebywały sukces przyniósł też ze sobą przykre konsekwencje: po pierwsze - ciągłe ataki o komercjalizację grania i sprzedanie ideałów, a po drugie - alkoholizm i narkomanię, co bardzo źle (jak chyba wszyscy wiemy) skutkowało na liderze grupy, doprowadzając w końcu do tragicznej śmierci, do której nawiążę za chwilę.

W 1992 Kurt ożenił się z Courtney Love - sukces i rodzina u boku. Czego można by jeszcze chcieć od życia? Niestety, sielanka nie trwała wiecznie… Love nie miała dobrego wpływu na Kurta, ciągłe eksperymenty z narkotykami, problemy z policją, później odebranie praw rodzicielskich i kilka innych historii - wpływały one naprawdę źle na kondycję psychiczną wokalisty. W międzyczasie ukazuje się kolejna płyta "Incesticide", na której pojawiają się niepublikowane wcześniej materiały, praktycznie można nazwać ją bonusem zespołu i wytwórni dla fanów. W '93 ukazuje się następne studyjne nagranie - "I hate myself & I want to die", znane też jako "In Utero". Ten krążek był powrotem do korzeni - mocnych, brudnych nagrań, istny hard-rock, ale ciągle ujmujący słuchacza. Niesamowity jest "Heart-Shaped Box", którego teledysk uznaje się za jedno z najznakomitszych tego gatunku oraz "Rape me", bezpośrednia kontynuacja "Polly". Historia tych dwóch utworów jest dość przejmująca, na pierwszy rzut oka i ucha wydają się dziwnymi i pozbawionymi sensu - a w rzeczywistości opowiadają o porwaniu przez psychopatę pewnej dziewczyny, przetrzymywaniu jej w odosobnieniu i ciemnościach oraz znęcaniu się i wykorzystywaniu jej seksualnie. Płyta była jakby odpowiedzią na zarzuty stawiane po sukcesie "Nevermind". Wytwórni nie podobało się to wszystko (wolała, aby kapela grała bardziej przystępne i komercyjne kawałki), co zespół komentował dość ironicznie. Kapela gra wiele koncertów, m.in. słynny show dla MTV bez użycia prądu - unplugged (co zapoczątkował wcześniej Bon Jovi) - utwory zarejestrowane podczas jego trwania ukazują się na płycie "MTV Unplugged in New York".

Coraz gorzej jednak dzieje się z Cobainem, coraz częściej ląduje na odwykach, coraz częściej chodzi przybity, w opinii znajomych jest wrakiem człowieka… Dnia 5 kwietnia 1994 zostają odnalezione jego zwłoki. Oficjalnie uznano to za samobójstwo, chociaż kilka poszlak mówi coś zupełnie innego. Zespół podejmuje męską decyzję i rozwiązuje się. Świat ogarnia niesamowita żałoba podobna do tej, kiedy zmarł Freddy Mercury. Mam wtedy 11 lat, o wszystkim dowiaduję się od swojego brata ciotecznego i z serwisów telewizyjnych, nie powiem - pojawiły się wtedy i łzy, i złość. Dom wypełniała muzyka, którą stworzył właśnie Kurt, a przecież odszedł tak wcześnie, za wcześnie… Wielu w przesadnej rozpaczy poszło śladami idola. Już po śmierci Kurta ukazały się kolejne płyty - koncertowa "From the Muddy Banks of the Wishkah" i składanka "Nirvana".

Nirvana i jej utwory pojawiają się w moim domu po dziś dzień i raczej już z niego nigdy nie znikną, ich twórczość wywarła na (zresztą nie tylko) mnie wielki wpływ. Pojawili się niespodziewanie, zmieniając świat, odeszli szybko, ale w pamięci fanów pozostaną na zawsze. Legenda musi trwać!…

Nirvana
Kurt Cobain
Bleach
Nevermind
Incesticide
In Utero
MTV Unplugged in New York

Non vuoi vedere annunci? Effettua l'upgrade

API Calls